Lwów od kuchni
Tegoroczną przedmajówkę spędziłam we Lwowie. Pogoda była wymarzona, mieliśmy piękne słońce i mogliśmy sobie pozwolić na krótkie rękawki. Oprócz samej urody miasta i różnych zabytków interesowała mnie oczywiście lwowska kuchnia.
Dla Polaków ceny w restauracjach są bardzo przystępne. Za ok. 20-30 zł można zjeść cały obiad i uraczyć się jeszcze piwem lub winem. Nie zawsze udaje się dostać menu w języku angielskim. Przy zamawianiu dań przydaje się chociaż podstawowa umiejętność rosyjskiego do rozszyfrowania ukraińskiego menu. Porcje są duże, a dania aromatyczne, dużo w nich czosnku. Rozwiązaniem może być tania sieć Puzata Chata z ukraińskim jedzeniem, gdzie sami wybieramy potrawy i kładziemy je na tacę. Jest smacznie i tanio.
Tradycyjne ukraińskie dania to barszcz czerwony i barszcz zielony (czyli szczawiowa) a także warieniki (pierogi) z nadzieniem z ziemniaków, ziemniaków i sera oraz mięsa (pielmieni). Często spotyka się także placki ziemniaczane z najróżniejszym nadzieniem, nie je się ich na słodko. Mi bardzo smakowały pierogi z ziemniakami i kotlet po kijowsku (nasz de volaille).
Absolutnym hitem dla mnie były zielone, świeże jabłka oblane karmelem i z różnoraką posypką. Były wersje z białą i mleczną czekoladą, z orzechami i kolorową posypką, bardzo smakowite.
Męskiej części naszego wyjazdu bardzo przypadła do gustu parówka w cieście, czyli perepiczka, za całe 3 hrywny oraz piwo Lwowskie 1715. Ja wolałam ukraińskie wina.
Będąc na Ukrainie warto spróbować także kryżawki, czyli marynowanej kapusty z nadzieniem marchewki i czosnku. Na zdjęciu widać pietruszkę, które jest częstym dodatkiem do wielu potraw. Nawet frytki podawane są tu z posiekanym koperkiem lub szczypiorkiem.
Na koniec urządzenie, które chyba już na dobre zniknęło z polskiej ulicy. Wspólna szklanka dla każdego i za dosłownie kilka groszy można wypić wodę, lub wodę z sokiem. Później szybkie mycie samą wodą i mamy czyściutką, lepiącą się od cukru szklaneczkę, gotową dla następnych spragnionych.
W tygodniu pojawi się także wpis o bardzo oryginalnym lwowskim przysmaku i jednej z restauracji.
Uwielbiam Lwów! A z Puzatą mam baaaardzo miłe wspomnienia:)
super! zazdroszczę pobytu, zawsze chciałam zwiedzić coś za wschodnią granicą 😉
Ja też, przypomniałam sobie, że Puzatą odwiedziłam jakieś 6 lat temu, gdy wracałam z obozu studenckiego z Krymu, wspomnienia niezapomniane 🙂
Martyncia, warto się wybrać, to bardzo ciekawy kierunek do zwiedzania i na dodatek łaskawy dla kieszeni.
Ukraina mnie niezwykle ciągnie, zresztą cały wschód. Zazdroszczę wycieczki, ale pozytywnie. Bardzo fajna relacja.
Piękny i pyszny pobyt!
Lwów zachwyca.
Mnie też ciągnie na Wschód i zwiedzam go w trybie wakacyjnym. Najbardziej chciałabym jednak pojechać do Rosji, może kiedyś.
To prawda, Lwów jest piękny!
O matko… a ja nabrałam strasznej ochoty na gołąbki przez to zdjęcie krzyżawki (mam nadzieję, że nie pomyliłam żadnego "ż":D)!! W przyszłym tygodniu chyba sobie zrobię 😀
Super wycieczka 🙂
Poza tym, że jest tam tylko jedno "ż" to nie 😉 Przez Ciebie i mnie zaczęły kusić gołąbki!
Uwielbiam takie wpisy. SA mega ciekawe!
I były bardzo smaczne, lekko kwaskowe jabłko w słodkiej karmelowej polewie, świetne przełamanie smaków. Będę chciała zrobić takie w domu.
Miło słyszeć!