Ekologia, woda i kosmetyki naturalne
Ostatnie półrocze spędziłam na wsi z dala od zgiełku miasta, sklepów i szybkiego tempa życia. Ten czas skłonił mnie do zmiany stylu życia, ale także do wielu przemyśleń. Pandemia koronawirusa i wiosenne obostrzenia nieźle dały nam w kość. Codzienne i szybkie zakupy stały się wtedy niedostępnym luksusem, a dla mnie stały się także bodźcem do wprowadzenia wielu zmian. Zaczęłam bardziej dbać o siebie, jak i o środowisko. Przyświeca mi hasło: ekologia, woda i kosmetyki naturalne.
W połowie maja przeszłam na świadomą pielęgnację włosów z zachowaniem równowagi PEH. Przy tej okazji odkryłam, że moje wiecznie spuszone i prostowane na szczotce włosy, tak naprawdę nie są proste i chcą się kręcić. Od kilku miesięcy wydobywam ich skręt, olejuję naturalnymi olejami znalezionymi na kuchennej półce, stosuję wcierki z kozieradki i pokrzywy, a także całkowicie odrzuciłam suszarkę i prostownicę. W wyborze kosmetyków do włosów kluczowy jest dla mnie ich skład, wykluczyłam wszelkie silikony i parabeny, a także wysuszające alkohole.
Gdy już nauczyłam się odpowiednio dbać o swoje włosy, postanowiłam zadbać także o swoje ciało i cerę i przeszłam na naturalną pielęgnację. Staram się wybierać polskie marki, w których składzie nie znajdziemy parabenów, silikonów, glikolu propylenowego i ropopochodnych. Gdy rozpoczynałam swoją przygodę z naturalną pielęgnacją, przeraziło mnie jak dużo produkuję śmieci i ile codziennie zużywam płatków kosmetycznych. W zamian kupiłam wielorazowe płatki kosmetyczne z froty bawełniane, które po użyciu wrzuca się do woreczka i pierze w pralce.
Dbanie o ciało i włosy od zewnątrz to jedno, ale nie przyniesie spektakularnych efektów bez odpowiedniego nawodnienia. Od kilku miesięcy staram się wypijać 3 litry wody dziennie, to dużo, więc nie mam ochoty nosić zgrzewek wody, a potem wyrzucać tony plastikowych butelek. Zamiast tego filtruję kranówkę, dzięki czemu cały czas mam dostęp do świeżej wody.
Nie jest łatwo wypić 3 litry wody na dobę, ale znalazłam na to swój własny sposób. Przefiltrowaną wodę przelewam do wielorazowej butelki z grubego plastiku Sodatream My Only Bottle o pojemności 1/2 litra. Wszędzie noszę ją ze sobą (jest to wygodne dzięki wygodnej pętli na nadgarstek) i popijam po kilka łyków wody przez cały dzień. Jest poręczna, nie przecieka, więc bez stresu wrzucam ją do damskiej torebki, zabieram ze sobą na siłownię, a w nocy trzymam obok łóżka. Żeby się nie pogubić i nie liczyć ciągle ile już wypiłam, zaznaczam każdą wypitą butelkę w aplikacji na telefonie.
A jakie Wy zmiany wprowadziliście w Waszym codziennym życiu, żeby dbać o środowisko?
Post powstał we współpracy z marką Sodastrem.